Które książki zabrać? Czy stać nas na przeprowadzkę? Dlaczego pomimo chęci wszystko wydaje się takie trudne? Czy tak musi być? I dlaczego akurat kierunek Hiszpania?
Po pierwsze ustalić kierunek
Regularnie oferty pracy z Niemiec trafiały na skrzynkę pocztową (M. nie moją). Z rutyny odbijania niemieckich ofert przebudziła nas jedna z Estonii. Nagle w naszych głowach pojawił się natłok myśli i marzeń: „A jakby to było mieszkać w Tallinie?” „Co można tam zobaczyć?” i „Czy się tam odnajdziemy?”. Myśli zaczęły skakać też do pozostałych sąsiadów i rozpoczęło się ciężkie acz przyjemnie przeanalizowanie możliwości w Krajach Skandynawskich, przemyślenia wszystkich opcji w Wielkiej Brytanii (o której myśleliśmy już poważnie dawno dawno temu), a potem coraz szerzej i szerzej.
Ustalenie kierunku jest najtrudniejsze. Zaprzestaliśmy wyboru kraju, a skupiliśmy się na naszych potrzebach i możliwych korzyściach. Automatycznie wykluczyło to całą masę kierunków! Anglia nie, bo z angielskim sobie jako tako radzimy. Oczywiście można by podszlifować, ale gdziekolwiek wyjedziemy przynajmniej na starcie będziemy mieli szanse go poćwiczyć (czyż nie?). Poza tym nie wiadomo co z tym Brexitem. Niemcy i Francja, po prostu nie. Myślę, że nie jesteśmy osamotnieni w pewnej niechęci do melodii języka niemieckiego, a zmieniając kraj chcielibyśmy z chęcią podszkolić się w nowym lokalnym języku. Wracając do wyliczania – wszystkie Kraje Skandynawskie piękne, ale zimno, pozostałe Kraje Słowiańskie i Bałkany, brak większych możliwości zawodowych. Zamykając się na Europie pozostało już tylko samo południe.
Po drugie utwierdzić się w wyborze
Grecja odpadła z powodu alfabetu i tamtejszych smaków kulinarnych (ja uwielbiam, jednak M. by głodował). Włochy i Turcję jakoś zawsze postrzegaliśmy z perspektywy czystko turystycznej (do tej pory jeszcze nie udało nam się ich zwiedzić). Pozostał więc Półwysep Iberyjski i prosty dla nas wybór: język hiszpański czy portugalski?