Zostajemy w Madrycie – przeprowadzka

19 marca wylecieliśmy z Poznania prosto w paszczę madryckiego lotniska. To tutaj pierwszy raz czekałam na odbiór bagażu rejestrowanego! Zapakowaliśmy tylko część dobytku. Wyszło ok. 35 kilogramów na głowę. Wybieraliśmy tylko to co będzie nam niezbędne przez najbliższe pierwsze miesiące. Jak poszukiwaliśmy mieszkania?

Przeprowadzka

Nie jest tak, że nasz cały dobytek mieści się w 2 walizkach. Planując taką wyprawę trzeba pozbyć się sentymentu do pewnych przedmiotów. Oh! Tę bluzkę mam od gimnazjum! Zachowam ją bo na pewno moje dzieci i wnuki będą chciały ją mieć! Co z tego, że ani się w nią nie mieszczę, ani nie przewiduje powrotu trendu w modzie z którego ona się wywodzi. Wątpliwy jest też jej skok na wartości.

Ciuchy w dobrym stanie do kontenerów PCK (uzbierało się 7 albo 8 worków 100 litrowych), pozostałe do wyrzucenia. Była próba odsprzedaży hurtowej do second handu na której zarobiliśmy aż 28 zł [sic!]. Przy okazji nie warto inwestować w ciuchy z naturalnych materiałów bez nadruków (przestrzegam!).

Największy sentyment mam do książek, dlatego póki co zostały tam gdzie były. W naaajgorszym scenariuszu trafią kiedyś do pobliskiej biblioteki, w lepszym do domu rodzinnego. Wątpię, żebym miała je wlec za sobą po świecie.

Pozostałe sprzęty domowe zostały w mieszkaniu z myślą o późniejszym służeniu wynajmującym. Zwłaszcza jeśli chodzi o wszelaki sprzęt kuchenny.

Co więc zabieramy ze sobą? Te 70 kilogramów, to ciuchy, sprzęty elektroniczne (wymóg pracy i zamiłowania), kosmetyki (sprawdzone, zanim znajdziemy odpowiedniki na miejscu) i inne drobiazki bez których ani rusz. Zostawiliśmy też kilka zapakowanych kartonów gotowych do wysyłki jak już będziemy wiedzieć nie tylko skąd sie wyprowadzamy, ale też gdzie sie wprowadzamy.

Szukanie mieszkania

Palacio de Cristal w Parku Buen Retire
Palacio de Cristal w Parku Buen Retire

Bez znajomości hiszpańskiego? No nie da sie z Polski załatwić to przez telefon czy mailowo (wiem, że sie da, ale ciężko to zorganizować).

Dwa pierwsze tygodnie zarezerwowaliśmy sobie w Airbnb (żadna reklama – świetna alternatywa dla hoteli, hosteli czy pensjonatów). Spokojni, że mamy gdzie się zatrzymać mogliśmy planować dalsze kroki poszukiwań.

M. poszedł do nowej pracy, ja cały dzień spędziłam na takich aplikacjach/stronach jak:

Albo na stronach agencji specjalizujących sie w wynajmnie np.:

Dodatkowo przechadzając się uliczkami Madrytu wstępowaliśmy do mijanych agencji nieruchomości. Dogadywanie sie w realu, nawet na migi, jest znacznie łatwiejsze niż przez telefon.

Problemy poszukiwawcze

Brak znajomości hiszpańskiego oczywiście przodował. Mój poziom na chwile obecną pozwala na przekazanie informacji: „Co potrzebuje?”, „Czego szukam?”, „Co tu robię?”, czy „Kim jestem?”. Problem pojawia się ze zrozumieniem informacji zwrotnej. I tak, dzwoniąc do agencji, pytałam się o znajomość języka angielskiego (mieć nadzieje można) i nawet jak znajomości nie było, przekazywałam informację łamanym hiszpańskim. Przykro się jednak człowiekowi robi kiedy dostaje się szybką odpowiedz i przy prośbie o wolniejsze powtórzenie agencja rozłącza się z tekstem „Lo siento”.

Na człowieka próbującego znaleść mieszkanie z zagranicy czychają też inne niebezpieczeńtwa. Po częstym przeglądaniu ogłoszeń łatwiej jest wyłapywać oszustów. Te same zdjęcia mieszkania w różnych miastach hiszpanii (i nie tylko) w atrakcyjnych cenach, prośby o wysyłkę pieniędzy (jeszcze przed podpisaniem umowy) żeby zarezerwować mieszkanie… Kwintesencją był długi opis sytuacji mieszkania o tym, że właścicielka jest w ciąży za granicą i nie może przyjechać, a mieszkaniem opiekuje sie jej ojciec, który ustala inne zasady wynajmu i nie wolno go słuchać. Piękne kwiatki!

Ostatnim problemem dla nowo przybyłych do hiszpanii są wymogi niektórych agencji nieruchomości. Musieliśmy wykluczyć np. dużą agencję Aquiler Seguro ponieważ wymagała zaświadczenia 3 ostatnich wypłat (po hiszpańsku oczywiście) lub list gwarancyjny od tubylca, który zapewne musiałby wykazać się również swoimi dochodami przed agencją. Dla osób, które dopiero przybyły i nikogo tu nie mają… „Lo siento”.

Statua Alfonso XIII w parku Buen Retiro
Statua Alfonso XIII w parku Buen Retiro

Jak nam sie udało?

W poniedziałek przylot, do czwartku włącznie poszukiwania i oglądania mieszkań. W piątek mieliśmy już potwierdzenie od landlorda (który dodatkowo poleciał kupić nam pościele, poduszki i naczynia do IKEA, żebyśmy mieli na start) i jeszcze przed Wielkanocą wprowadzamy sie do małej i ładnej kawalerki w prawdopodobnie najlepszej dzielnicy Madrytu – Salamance.

Może zainteresuje Cie też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *